Styl życia

Tinder: Informatyk fleja z samochodem z duszą, co miał pewną erotyczną fantazję …

Fleja – słowo z poznańskiego określające osobę, która nie dba ani o swoją higienę ani o to kiedy ostatni raz umyła podłogę czy zrobiła pranie.

Fleja taką ksywę dałam chłopakowi z Tindera. A dlaczego to dowiecie się czytając ten tekst. Na Tindrze zaprezentował się za pomocą dwóch zdjęć; na plaży z gołym torsem w okularach w których odbijała się dziewczyna robiąca mu to zdjęcie. Ubrana w skąpy strój kąpielowy. Jego była, aktualna? Inne zdjęcie przedstawiające go w niebieskim firmowym tiszercie. Później okazało się, że był to wyjazd integracyjny. Chłopak wydaję się ok. Pomimo tej dziewczyny w okularach i niebieskiego tiszertu…

Umówiliśmy się w restauracji na Mokotowie w Warszawie. Restauracja w klimacie u cioci na imieninach. Myślę sobie: może to być nie lada doświadczenie. W końcu nie na darmo jedna z moich znajomych nazwała mnie: Kolekcjonerką doświadczeń.

Przychodzę ubrana tak bym wyglądała i czuła się atrakcyjnie. Całe szczęście  w odróżnieniu co do niektórych mężczyzn – atrakcyjność rozumiem trochę inaczej: aniżeli spódniczka mini i dekolt po pas! Raczej dopasowane spodnie, luźna bluzka i buty na obcasie. On już jest i czeka przy stole. Ubrany raczej tak jakby przyszedł z kumplem na piwo czyli tiszert i bluza. Myślę sobie: k…rwa kolejny! Ale ok!

1.Może zepsuła mu się pralka. 2. Albo co gorsza wozi pranie do matki. 3. Albo nie miał czasu się przebrać. Przecież nie każdy ma tyle wolnego czasu co ty Karolina! Każda kobieta automatycznie tłumaczy mężczyznę. Zastanawiam się dlaczego tak jest? Może dlatego, że to kobiety wychowują mężczyzn… tłumaczą ich od maleńkości. Tworząc w ten sposób piekło innej kobiecie. Dlaczego to nie idzie w drugą stronę? Ja powoli oduczam się tłumaczyć kogokolwiek bez względu na płeć.

Ale powracając do mojego randkowicza Fleji. Wybieramy coś do jedzenia. Na nieszczęście dostałam bardzo żylaste mięso i powchodziło mi między zęby. Tak więc prowadziłam konwersację próbując ukryć, że mam coś między zębami – jaja jak berety! Gdzieś głęboko w duszy śmiałam się z tego. Oczywiście rozmowa przebiegała standardowo; czym się zajmujesz, jakie studia. Okazało się, że mój randkowicz Fleja nie skończył żadnych studiów. Próbował kilka razy, ale bez skutku. W zamian za to, zaczął pracować w pewnej informatycznej korporacji i tak z czasem od popychadła osiągnął takie stanowisko w którym czuję się pewnie i panem swego. Jeśli w ogóle można tak się poczuć pracując w korporacji…

W trakcie rozmowy dzwoni moja przyjaciółka. Z jej głosu wyczuwam, że stało się coś poważnego. Pyta się mnie co robię. Mówię jestem na randce, ale jakby co to mogę ją przerwać i przyjść do Ciebie. I tak też zrobiłam. Zanim jednak poszłam do mojej przyjaciółki, wypiłam jeszcze z Fleją po dwie banie w podrzędnym lokalu. Ale było to takie miejsce jakich wiele we Francji, dlatego też do niego weszłam. To moje uwielbienie do Francji może mnie kiedyś zgubi. Mój randkowicz Fleja trochę zawiedziony, że kończę randkę tak szybko i w ten sposób. Cóż! Mi też przykro, ale nie chcę by moja wieloletnia przyjaźń ucierpiała tylko dlatego, że wolałam pić wódkę z nowo zapoznanym typem. 

Wymieniamy się numerami telefonów i umawiamy się na następny dzień. 

Następnego dnia przyjechał po mnie swoim samochodem z duszą… W trakcie drogi do kina do Galerii Mokotów (sic!) poznałam całą historię tego samochodu! Niestety nie pamiętam; ani marki ani koloru tego samochodu. Za to zapamiętałam inne rzeczy…

Oglądaliśmy film o pewnej męskiej fascynacji seksualnej; posiadać mieszkanie do którego dostęp mają tylko zaufani kumple i do którego można wprowadzać laseczki i je tam… dupczyć. Myślę sobie: No nie źle! Czy mam potraktować ten film jak grę wstępną? Po seansie zmierzamy do „samochodu z duszą”. I jak się okazało – samochód, który nie odpala należy nazwać właśnie „samochodem z duszą”. A nie jak to, że nie mam kasy na lepszy, choćby taki który odpalał! Kobieta na pewno zrozumie w końcu kobiety są takie emocjonalne! I to właśnie przez to, że jestem emocjonalna to wolę mieć u swojego boku mężczyznę mniej emocjonalnego, który nie będzie mi tłumaczyć; że jak coś nie działa to właśnie dlatego, że ma dusze! I co jeszcze może osobowość i charakter a jego dziadkowie pracowali na saksach! No way!

To ja! Ale to przecież wiecie 🙂

Ale ten samochód to tylko było preludium do tego co miało mnie jeszcze czekać. Bierzmy taksówkę. I tak, randkowicz Fleja, jego akumulator i ja jedziemy … no właśnie gdzie? Przez to, że mieszkaliśmy blisko siebie nie ważne było dla mnie na której ulicy się taksówka zatrzyma. Jednak wysiadając z taksówki pytam się; czy przez to, że taksówka zatrzymała się przed jego mieszkaniem to mnie zaprasza do siebie. On odpowiada z taką pewnością jakby to było oczywiste. Zgadzam się. Pomyślałam sobie; Skoroś pewny tak bardzo swego może warto będzie się o tym przekonać jak dojdzie co do czego…

Wchodzę do tego mieszkania i mnie powaliło! K…rwa co za nora! Osobiście nie miałabym takiej pewności i odwagi by zaprosić nowo zapoznaną osobę do takiego mieszkania. Kawalerka osmolona dymem z papierosów. W pokoju rozłożone i rozbebeszone łóżko, które w pośpiechu próbował złożyć. W kuchni suszarka zawalona jego gaciami! Nie miałam już odwagi wejść do łazienki. Powiedziałam tylko, że niestety nie czuję się tutaj komfortowo i wyszłam.

Wracając do siebie powtarzałam sobie: c’est pas possible! c’est pas possible! c’est incroyable! Ale trzeba mieć tupet! Brak wstydu! Do takiej nory! Nie wyobrażam sobie bym mogła w tym mieszkaniu zrobić cokolwiek, poza tym by z niego szybko wyjść. I tutaj żadne tłumaczenia nie pomogą! Żadne!


Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

MOJA HISTORIA Z CHÂTEAU DU PAYRE, CZYLI JAK WYEMIGROWAĆ I ZAMIESZKAĆ W ZAMKU

Historia z Château du Payre to przypadek i ogromne szczęście któremu jednemu jak i drugiemu bardzo pomogłam.