Styl życia

Gdzie kupować za grosze ciuchy we Francji i wyglądać jak milion dolarów?

Ustalmy jedną rzecz: nie przekwalifikuje się na blogerkę modową! Nie obawiajcie się! Ten wpis jest spowodowany dwoma rzeczami; przymusowym siedzeniem w domu z powodu kornawirusa, oraz w końcu publicznie bez zająknięcia i wstydu mogę wam powiedzieć gdzie od zawsze się ubierałam i nadal będę ubierać. Nawet jeśli stanie się to „modne” może niekonieczne, ze względu na zmiany w ekonomii światowej.

Być modnym, czy mieć swój styl?

Jeszcze długo przed moim wyjazdem do Francji mieszkając w Poznaniu, Krakowie czy w Warszawie zawsze ubierałam się w second hand. I nawet kilka z tych rzeczy nadal mam w swojej garderobie i nie wyobrażam sobie ich wyrzucić czy zastąpić. Nigdy nie rozumiałam co to oznacza: bycia modnym czy w tym sezonie modny jest granat i żółć… Nigdy też tym samym nie podążałam za modą. Choć modę jako tako lubię. I zawsze traktowałam ją jako formę wyrazu, bynajmniej nie by za nią podążać. Ważniejsze dla mnie było mieć styl aniżeli bycie modnym. W końcu nie bez powodu studiowałam projektowanie ubioru na ASP w Poznaniu…

Pamiętam jak będąc jeszcze w liceum plastycznym w Poznaniu. Jeden z moich kolegów z klasy chcąc być szczerym powiedział mi: że ubieram się jak babcia. Możecie sobie wyobrazić jak smutne to musiało być dla mnie i tym samym niemalże traumatyczne, skoro nadal to pamiętam… Kilka dni póżniej poszłam do sklepu z odzieżą, miałam wtedy może 20-parę złotych i kupiłam sobie czerwoną sukienkę. Założyłam ją może raz, bo jej „plastikowość” była tak obrzydliwa, że szybko powróciłam do moich second handów i babciowego stylu. Który z czasem ewaluował. I stawał się mniej babciny… Mam przynajmniej taką nadzieję. Nie wiem też czy mój styl był babciny w końcu to nie mój osąd… A poza tym będąc w liceum każdy z nas szuka swojej tożsamości, popełniając przy tym całą masę błędów, nawet tych z zakresu ubioru 😉

Trwałość rzeczy z second hand

Uwielbiam second hand czy jak to we Francji nazywają – vêtement d’occasion. Od razu napisze, że we Francji nie wiele jest takich miejsc. Czy też nie rzucają się one, tak bardzo w oczy jak w Polsce. Przekonałam się, że troche nie warto kupować ciuchów w tych miejscach, bo są one nawet droższe od nowych. W dalszej części wpisu podpowiem wam gdzie warto kupować mając pewność, że zawsze upolujesz jakąś perełkę za grosze. Ale chwila jeszcze. Chcę wam pokazać bluzka, którą kiedyś kupiłam w second hand w Polsce. Którą mam przez długi lata. To jest ta bluzka:

Ta bluzka jest zawsze ze mną! Kupiona oczywiście w jednym z polskich second hand

Już nie pamiętam ile za nią zapłaciłam, ale na pewno nie więcej niż 20 zł bo mój budżet na ciuchy czy na życie nigdy nie był zbyt wysoki. Nie mam pojęcia w jakich latach została wyprodukowana ta bluzka jednakże teraz wpisując w google nazwę marki WINDSMOOR można kupić ich rzeczy tylko na Etsy…

Zawsze sobie ceniłam jakość i oryginalność a niski budżet powodował, że second hand to jedyne miejsce, które zapewni mi te 3 rzeczy na raz.

Na pewno niejedna z was wydała bardzo dużo pieniędzy na jakąś rzecz, mając nadzieję, że będzie ją mieć na długo. A po praniu okazało się, że klops! Albo straciło kolor, albo ma kulki, albo po prostu się rozpruło. Raz kupiłam bardzo drogą rzecz bo mogłam sobie na nią pozwolić. A po drugie wyznaję zasadę mojej babci: że biedni ludzi nie mogą kupować słabych jakości rzeczy. By w ten sposób nie kupować dwa razy tego samego.

I tak kupiłam sobie płaszcz firmy Barbour myśląc, że będę go mieć przez wiele wiele lat, tak jak tą bluzkę! Ale nie! Już po tygodniu noszenia zaczęły się robić kulki na podszewce a po dwóch praniach zaczyna mu schodzić plastik, którym są obszyte kieszenie. Dawniej była to skóra a teraz by przyoszczędzić marka Barbour zdecydowała zastąpić skórę plastikiem.

Za płaszcz zapłaciłam 460 euro (!) i już wiem, że nie będę go mieć przez długie lata…I tym samym jest jedyna rzecz tej marki, którą kupiłam za tak wysoką cenę. Nie lubię być nabijana w butelkę i płacić za etykietę! Szczerze – etykietę mam głęboko w nosie! Bo to nie ona będzie sprawiać, że jestem coś warta 🙂 Jeśli jeszcze ktoś, kto tak myśli jest w błędzie. Bo chamstwo, głupota i gburostwo zawsze wyjdzie nawet jeśli założysz na siebie wszystkie najdroższe etykiety, marki świata.

5 miejsc w których warto kupować we Francji

1. Brocante czyli francuski pchli targ

Francuzi mają to do siebie, że często i wszędzie urządzają brocante – pchle targi. Z reguły mają one miejsce w sezonie wiosenno – letnim. Ale i też są takie, które działają przez cały rok wynajmując dużą przestrzeń czy to pofabryczną czy garażową. Cyrille i ja jesteśmy częstymi bywalcami brocante. Dla nas każdy zakup w takim miejscu, to po prostu skarb. I tak jak na pchli targ przystało, można na nim kupić niemalże wszystko! My kupujemy meble, dekoracje, przedmioty codziennego użytku, ubrania czy nawet biżuterię.

I tak też pamiętam jak mieszkając jeszcze niedaleko Uzès, znalazłam tam dwa brocante w których kupiłam dwie rzeczy, które wprost uwielbiam i z którymi nigdy się nierozstane. Pierwsza rzecz to płaszcz haute couture. Tak bardzo mi się on spodobał, że wydałam na niego moje ostatnie 80 euro … Czego to kobieta nie zrobi by poczuć się elegancko nawet nie mając grosza przy duszy …

Płaszcz jest już nieistniejącej marki Vincent Casalino, który najprawdopodobniej miał swój zakład krawiecki w Avignon (11 rue Deveria, Avignon) – jedyne informacje, które widnieją na etykiecie przyszytej do płaszcza. Niestety wujek Google nie może już znaleść Pana Vincenta …

A drugą rzeczą jest sweter z angory za całe 5 euro:

2. Secours populaire – pomoc powszechna

Secours populaire to francuskie stowarzyszenie non-profit, które pomaga ludziom ubogim. Posiada ono wiele butików, w których każdy może oddać rzeczy których nie używa oraz kupić rzeczy, które potrzebuje. W ten sposób pomaga się temu stowarzyszeniu. Jestem dość stałą klientką tego stowarzyszenia zarówno po stronie tej która daje, ale i też ta która kupuje. Ten rodzaj funkcjonowania wydaje mi się bardzo pożyteczny i będący walką z nadmiarem produkcji. W Secours populaire kupiłam m.in ten płaszcz i żakiet. Płacąc za każdą z tych rzeczy 5 euro.

Płaszcz za 5 euro. Ten płaszcz będę mogła go mieć przez długie lata. Nie tak jak płaszcz Barbour!
Wełniany żakiet marki Synonyme de Georges Rech. Cena 5 euro

3. Emmaus – wspólnota Pierre’a.

Emmaus to grupa stowarzyszeń i grup solidarnościowych obecnych w 37 krajach. Pierwsza wspólnota Emmaus, została założona w 1954 roku we Francji przez ojca Pierre’a. Działa ona dość podobnie do Secours Populaire. Z tym, że daje ona drugą szansę tym którzy mieli mniej szczęścia w życiu angażując ich w funkcjonowanie wspólnoty.

Ostatnio będąc w Emmaus nie mogłam uwierzyć własnym oczom widząc ogrom ludzi kupujący; meble, przedmioty codziennego użytku, ubrania, książki, płyty DVD itp. Ja ograniczyłam się, tylko do kupna biżuterii.

Kolczyki z Emmaus za 3 euro

4. NOZ wyprzedaż -90%

NOZ to sieć sklepów, które specjalizują się w skupowaniu rzeczy pochodzących z likwidacji fabryk i sklepów … W 1976 r. Rémy Adrion, kupił partię odzieży z likwidacji fabryki i w ten sposób otworzył swój pierwszy sklep „Le Soldeur”. W 1992 marka zmieniła nazwę na „NOZ”. Koncept jest o tyle dobry, że rzeczy które są przeznaczone na wyrzucenie, daje się im drugą szansę sprzedaży po znacznie niższej cenie. Oczywiście w NOZ znajdziecie nie tylko ubrania ale i też wiele wiele innych rzeczy. To trochę taki pchli targ z tą różnicą, że znajdują się tam tylko nowe rzeczy. Dla przykładu podam wam kurtkę perfecto, której pierwotna cena to 699 dolarów a w NOZ zapłaciłam za nią 60 euro. Była tylko jedna.

skórzana kurtka typ Perfecto za 60 euro

5.Vêtement d’occasion czyli nasz polski seken hend

I tak jak napisałam powyżej. We Francji nie ma zbyt dużo second handów. Jeśli już są, to są one dość drogie i dobrze ukryte. Osobiście tylko raz czy dwa razy byłam we francuskim seken hend w Paryżu i muszę przyznać, że nie miałam tej samej radochy co bycia w tych polskich. Trudno jest znaleść rzecz, która jest stosunkowo tania i przy tym dobrej jakości i oryginalna. Muszę przyznać, że w Emmaus i Secours populaire pod tym względem jest znacznie ciekawsze, dlatego też mieszkając we Francji pozostanę ich klientką na zawsze 🙂

Nie sztuką jest wydać dużo, by ubrać się z klasą!

Od lat się przekonałam, że nie pieniądze stanowią o twoim stylu czy bycia babką z klasą! Kasa nie ma tu zbyt dużego znaczenia! Można mieć ogrom pieniędzy a wyglądać tanio i bezgustownie. To, że ubieram się w Secours populaire, Emmaus czy NOZ jest tak naprawdę moim stylem życia i sposobem myślenia. Dlaczego miałabym wydawać fortunę na rzeczy za którymi już nie ma jakości a ogromna marża firm chcących tylko zarobić. Wszystko jest (a może po koronawirusie) było produkowane w Chinach i może dzięki temu wirusowi, który blokuje całą plantę zrozumiemy, że nie tylko ilość ma znaczenie a i jakość. Bo tak jak chcieliśmy przyoszczędzić produkując w Chinach, tak teraz zapłacimy gigantyczne wyrównanie kładąc całą ekonomię świata na łopatki! Opanujmy się w tym konsumowaniu. Kupując ciuch w Brocante, Secours Populaire czy Emmaus kolekcjonujesz wspomnienia i dajesz tym rzeczą nowe życie. To co następny shopping w Secours Populaire ? 🙂


  1. Agnieszka mówi:  :

    A ja mam jeszcze dwa punkty zakupowe. Pierwszy to Sympa, w której można trafić na prawdziwe perełki (kupiłam wyjściowa sukienkę Dior za 13€) dla całej rodziny od bobasa do seniora. Drugim takim sklepem jest Stockomanii. Ten sklep oferuje nie tylko ciuchy ale też kosmetyki czy rzeczy po prostu niezbędne w domu. Można też trafić na dobre wino 😉 Pozdrawiam z Paryża

    • KarolinaB mówi:  :

      ooo super Agnieszka! Pięknie Tobie dziękuje za te info. Tutaj w Dordogne gdzie mieszkam jeszcze się nie spotkałam z Sympa ani też z Stockomanii. Jak tylko będę w Paryżu czy może w innym dużym mieście we Francji może uda mi się je znaleść. Sukienka Dior za 13 euro – WOW!

  2. KarolinaB mówi:  :

    Salut Kasia, tak znam dépôt-vente jednak tu w Dordogne nie jest ich zbyt wiele ;( I czasem bywają one droższe niż w sklepy z nową odzieżą. Ale jak tylko widzę dépôt-vente to do nicg wchodzę. Bo a nóż! Znajdę jakąś „perełkę” 😉

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

MOJA HISTORIA Z CHÂTEAU DU PAYRE, CZYLI JAK WYEMIGROWAĆ I ZAMIESZKAĆ W ZAMKU

Historia z Château du Payre to przypadek i ogromne szczęście któremu jednemu jak i drugiemu bardzo pomogłam.